wtorek, 30 sierpnia 2016
Gdzie te czasy, gdy polscy bokserzy z jednych igrzysk wracali z siedmioma medalami? Ostatni medalowy przebłysk miał miejsce w Barcelonie. Od 24 lat pięściarze znad Wisły robią na igrzyskach za chłopców do bicia. Zamiast na wojnę w ringu co cztery lata wyruszają na wycieczkę krajoznawczą. W Rio odpadali pierwszego i czwartego dnia. Nie przeszkadzało to wiecznie uśmiechniętemu trenerowi Zbigniewowi Raubo bawić w Brazylii do ostatniego dnia igrzysk. Zawodnicy: 2004 – 3, 2008 – 2, 2012 – 1, 2016 - 2 Tomasz Jabłoński: waga średnia – 17/28 Igor Jakubowski: waga ciężka – 17/18 Średnia: 1,25
piątek, 26 sierpnia 2016
Po występie kajakarzy na igrzyskach w Rio de Janeiro pozostały mieszane uczucia. Było dobrze, bo nasza reprezentacja zdobyła dwa medale, co jest najlepszym wynikiem od igrzysk w Sydney i lepszym od dorobku z ubiegłorocznych mistrzostw świata. Było też i fatalnie, bo do finału A nie awansowała kobieca czwórka, która miała walczyć o miejsce na podium. Łącznie polskie kajaki wpłynęły tylko do dwóch finałów – to wynik poniżej oczekiwań. Zapaść przeżywa męskie kajakarstwo. Drugi raz z rzędu żadna polska osada nie wpłynęła do olimpijskiego finału. Na mistrzostwach świata w ostatnim czteroleciu zdobywaliśmy medale głównie w konkurencjach nieolimpijskich. Jedynym wyjątek był brąz kanadyjkarzy Piotra Kulety i Marcina Grzybowskiego z 2015 roku. Oni jednak do Rio de Janeiro nie pojechali, bo minimalnie przegrali krajowe kwalifikacje z Mateuszem Kamińskim i Michałem Kudłą. Być może jedną szansę na podium straciliśmy już w Polsce. Polscy kajakarze zdobyli na igrzyskach olimpijskich już dwadzieścia medali. Wciąż nie ma wśród nich złotego. Poczekamy, jak zawsze, jeszcze przynajmniej cztery lata. Zawodnicy: 2004 – 17 (8 osad), 2008 – 16 (10 osad), 2012 – 8 (8 osad), 2016 – 10 (9 osad). Paweł Kaczmarek: K-1 200 m – 18/22 Rafał Rosolski: K-1 1000 m – 14/21 Tomasz Kaczor: C-1 1000 m – 9/19, C-1 200 m – 22/25 Mateusz Kamiński, Michał Kudła: C-2 1000 m – 9/11 Marta Walczykiewicz: K-1 200 m, 2/28, K-4 500 m 9/14 Ewelina Wojnarowska: K-1 500 m, 12/27 Karolina Naja, Beata Mikołajczyk: K-2 500 m 3/15, K-4 500 m 9/14 Marta Walczykiewicz, Karolina Naja, Beata Mikołajczyk, Edyta Dzieniszewska: K-4 500 m, 9/14
czwartek, 25 sierpnia 2016
Polscy wioślarze w ostatnich latach gwarantują olimpijskie medale – zdobywali je na wszystkich igrzyskach począwszy od Sydney. W Rio de Janeiro ich występ był najjaśniejszym punktem reprezentacji Polski. Nikt nie zawiódł, kolejne osady osiągały życiowe wyniki, a przy okazji obyło się bez organizacyjnych wpadek i kłótni. W porównaniu z występem w Londynie nasze wioślarstwo dokonało znaczącego postępu. Cztery lata temu igrzyska kończyliśmy z jednym medalem, teraz z dwoma. Wtedy tylko dwie osady awansowały do finału A, teraz mieliśmy ich aż pięć. Igrzyska w Rio pokazały, że wioślarstwo jest w stanie zapracować na sukces i może być jednym z fundamentów polskiej reprezentacji olimpijskiej. Oby tylko ten kurs został utrzymany do Tokio. Zawodnicy: 2004 – 23 (6 osad), 2008 – 22 (5 osad), 2012 – 26 (7 osad), 2016 – 26 (8 osad). Mateusz Biskup, Dariusz Radosz, Mirosław Ziętarski, Wiktor Chabel: czwórka podwójna – 4/10 Artur Mikołajczewski, Miłosz Jankowski: dwójka podwójna wagi lekkiej – 6/20 Natan Węgrzycki-Szymczyk: jedynka – 7/32 Krystian Aranowski, Marcin Brzeziński, Mikołaj Burda, Robert Fuchs, Piotr Juszczak, Zbigniew Schodowski, Michał Szpakowski, Mateusz Wilangowski, Daniel Trojanowski: ósemka ze sternikiem – 5/7 Anna Wierzbowska, Maria Wierzbowska: dwójka bez sternika – 10/15 Magdalena Fularczyk-Kozłowska, Natalia Madaj: dwójka podwójna – 1/13 Weronika Deresz, Martyna Mikołajczak: dwójka podwójna wagi lekkiej – 7/20 Monika Ciaciuch, Agnieszka Kobus, Joanna Leszczyńska, Maria Springwald; czwórka podwójna – 3/7 Najliczniejsza w historii reprezentacja polskich pływaków na igrzyskach olimpijskich nie wywalczyła w Rio ani jednego miejsca w finale. A nie jest przecież tak, że w ogóle nie liczymy się na świecie. W minionym czteroleciu równą formę na poziomie medalowym utrzymywali Radosław Kawęcki i Konrad Czerniak. Dodatkowo formą w Kazaniu błysnął Jan Świtkowski. Tymczasem w Rio większość medalowych nadziei prysła już na etapie eliminacji… Pozytywy? Jeden, a mianowicie występ Kacpra Majchrzaka. Pływak Warty Poznań jako jedyny z grona 19-osobowej reprezentacji przygotował na najważniejszą imprezę czterolecia życiową formę okraszoną rekordem Polski. Z drugiej strony nawet to nie wystarczyło do wywalczenia miejsca w finale. Igrzyska w Rio przyniosły też zmierzch gwiazdy Pawła Korzeniowskiego, który z basenem pożegnał się chyba w jeszcze gorszym stylu niż Otylia Jędrzejczak w Londynie. Oba przypadki dowodzą, że przedłużanie karier na siłę nigdy nie przynosi dobrych efektów. Katarzyna Baranowska: 200m zmiennym – 39. miejsce na 39 sklasyfikowanych Anna Dowgiert: 50m dowolnym – 37/88, 4x100m dowolnym – 15/16 Alicja Tchórz: 100m grzbietowym - 21/34, 200m grzbietowym – 20/28, 4x100m dowolnym – 15/16 Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk: 50m dowolnym – 29/88, 4x100m dowolnym – 15/16 Katarzyna Wilk: 100m dowolnym – 29/44, 4x100m dowolnym – 15/16 Joanna Zachoszcz: 10km – 22/25 Konrad Czerniak: 100m motylkowym - 10/43, 4x100m dowolnym – 12/14, 4x100m zmiennym – 12/16 Paweł Juraszek: 50m dowolnym – 35/85 Radosław Kawęcki: 100m grzbietowym – 23/39, 200 m grzbietowym - 17/26, 4x100m zmiennym – 12/14 Kacper Klich: 4x200m dowolnym – dyskwalifikacja Paweł Korzeniowski: 100m motylkowym – 33/43, 4x100m dowolnym – 12/14, 4x200m dowolnym - dyskwalifikacja Kacper Majchrzak: 200m dowolnym – 10/47, 4x100m dowolnym – 12/14, 4x200m dowolnym – dyskwalifikacja, 4x100m zmiennym – 12/16 Tomasz Polewka: 100m grzbietowym – 26/39 Jan Świtkowski: 200m motylkowym – 17/29, 4x100m dowolnym – 12/14, 4x200m dowolnym – dyskwalifikacja Wojciech Wojdak: 400m dowolnym - 23/50, 1500m dowolnym - 28/45 Filip Wypych: 50m dowolnym - 21/85 Filip Zaborowski: 400m dowolnym - 28/50 Średnia: 1,76
sobota, 13 sierpnia 2016
Cały świat oburzał się doniesieniami o przemysłowym dopingu w Rosji i domagał się wyrzucenia wszystkich sportowców z tego kraju z igrzysk. Takich żądań nie formułowano w stosunku do reprezentantów innych państw, choć do Rio pojechała cała galeria szemranych postaci. Zostawmy tych nieszczęsnych braci Zielińskich – oni przecież przez lata nie wpadli, tylko wyjątkowo podejrzanym zachowaniem mnożyli kolejne wątpliwości – skoncentrujmy się na osobach już wcześniej dyskwalifikowanych za doping. A tych jest tak wielu, że głosy potępienia pod adresem sportowców z innych państw są często zwyczajnie niesmaczne. Powody do wstydu ma wielu, może kiedyś będą mieć jeszcze większe, bo nie wszystkie afery zostały przecież wyjaśnione. To często nie są pierwsze lepsze nazwiska. W lekkoatletyce mamy choćby jamajskich sprinterów Shelly-Ann Frasier-Pryce i Asafę Powella. Mamy LeShawna Merrita, amerykańskiego kandydata do medali na 200 i 400 m, który obecność niedozwolonych substancji w swoim organizmie tłumaczył stosowaniem preparatów na powiększenie penisa. Mamy młociarza Iwan Tichona, który wpadł w zasadzie dwa razy – raz od dyskwalifikacji uratowali go prawnicy – a na niedawnych mistrzostwach Europy startował z hasłem „rzucam czysty” na plastronie. Właściwy byłby napis "rzucałem na koksie". Mamy wreszcie Justina Gatlina, jednego z faworytów biegów sprinterskich, który był już zdyskwalifikowany dwa razy, a teraz może być zwycięzcą jednej z najbardziej prestiżowej konkurencji na igrzyskach. Pierwszy raz Gatlina złapano w 2001 roku. Wtedy miał pauzować dwa lata za zażywanie amfetaminy, ale ostatecznie dyskwalifikacja trwała tylko rok. Gdy wrócił na bieżnię, szybko zaczął osiągać dobre wyniki. Apogeum był start na igrzyskach olimpijskich w Atenach, na których wygrał bieg na 100 metrów. Rok później zdobył dwa złote medale mistrzostw świata w Helsinkach. Drugi – w 2006 roku, gdy badania wykazały, że ma podwyższony poziom testosteronu. Zgodnie z przepisami antydopingowymi powinno to oznaczać dożywotnią dyskwalifikację. Powinno, ale w przypadku Gatlina praktyka była inna. Najpierw zawieszono go na osiem lat, później karę skrócono do czterech. To był jasny układ: umożliwienie powrotu do sportu w zamian za współpracę z organami antydopingowymi. Standardy są różne. Julia Stiepanowa, która pomogła obnażyć rosyjski proceder, nie wystąpi w Rio, choć była karana "tylko" raz, a jej start popierała Światowa Agencja Antydopingowa. Veto postawił MKOl. Zamiast końca kariery, Gatlina czekało nadzwyczajne złagodzenie kary. Zamiast wstydu, kontrakt sponsorski. Dla Nike strategia szokowania nie ogranicza się do ubierania klubów piłkarskich w jaskrawe koszulki. Rozgłosu szuka też przez wspieranie sportowców uwikłanych w afery dopingowe. Przecież nie ważne, jak mówią, ważne, żeby nie mylili nazwy i prawidłowo rysowali znaczek. Gatlin wrócił do sportu w 2010 roku. Podobno jest czysty, choć biega szybciej niż przed drugą dyskwalifikacją. Przed nią jego najlepszy czas na 100 metrów, nie licząc unieważnionego w dziwnych okolicznościach rekordu świata z 2006 roku, wynosił 9,85 s. Po banicji tę barierę pokonywał w czterech sezonach. Teraz jego rekord życiowy to 9,74 s. Wszyscy widzą, że Gatlin jest szybki. Nikt nie wierzy, że jest czysty, choć testy przeprowadzone w ostatnich sześciu latach nie dały pozytywnego wyniku. Wątpliwości budzi za to okres dyskwalifikacji. Przez cztery lata nikt go nie kontrolował, bo nie było w tym żadnego sensu. Mógł więc bez obaw tuczyć się zabronionymi środkami, które – jak przyznają naukowcy – dają efekt nawet długo po zaprzestaniu ich stosowania. W tym roku Amerykanin legitymuje się dwoma najlepszymi wynikami na świecie na dystansie 100 m. Podobnie było przed zeszłorocznymi mistrzostwami świata. W Pekinie sprint wygrał jednak Usain Bolt. Takie rozstrzygnięcie przyjęto z ulgą. Choć wiara w czystość sportowców często jest naiwna, to Jamajczyk chociaż nie daje podstaw, by podejrzewać go o doping. Poza jedną: bardzo szybko biega. To i tak dla wielu wystarczający powód, by tworzyć teorie spiskowe. Na bieżni w Rio będziemy zatem oglądać starcie jak z amerykańskiego komiksu. Dobry i zły, Bolt i Gatlin. Świat, nawet ten sportowy, od zwycięstwa Amerykanina się nie zawali, w końcu przez dziesięciolecia przyzwyczajaliśmy się do takich rzeczy. Byłoby jednak lepiej, gdy na złotego medalistę flagowej konkurencji igrzysk można było patrzeć bez niesmaku. Zawody lekkoatletyczne podczas igrzysk w Meksyku w 1968 roku kojarzą się przede wszystkim z demonstracją dwustumetrowców Tommy'ego Smitha i Johna Carlosa, którzy na podium protestowali przeciwko dyskryminacji rasowej w USA. Na stadionie działy się jednak też inne wyjątkowe rzeczy. Z polskiej perspektywy – zwycięstwo Ireny Szewińskiej w biegu na 200 m. Z szerszej – czwarty złoty medal dyskobola Ala Oertera, rewolucyjny flop Dicka Fosbury'ego w skoku wzwyż i niebywały rekord świata Boba Beamona w skoku w dal. Tamten skok nadal jest jednym z największych wydarzeń w dziejach lekkoatletyki. Początek był typowy, jak z amerykańskiego filmu. Trudne dzieciństwo, bez wcześnie zmarłej matki i wiecznie pijanego ojca, gangsterskie towarzystwo, kłopoty z prawem. I nowe życie, którą dali życzliwi ludzie, sport i wrodzony możliwości. Przed igrzyskami w 1968 roku Beamon był w znakomitej formie, odnosił wiele zwycięstw, a jeden z jego skoków nie został uznany rekordem świata tylko ze względu na zbyt silny wiatr. Rywale się go bali, ale być może bez rady jednego z nich nie byłoby całej historii. Amerykanin skakanie w Meksyku zaczął źle – w kwalifikacjach spalił dwie próby. Pomogła dopiero podpowiedź Ralpha Bostona, kolegi z reprezentacji USA i współrekordzisty świata, który przed ostatnim podejściem doradził mu zmianę rozbiegu. Efekt był dobry – 8,19 m i pewny awans do finału. To jeszcze Beamona nie uspokoiło. W nocy poprzedzającej finał rozluźnienie przyniosła mu dopiero tequilla i chwile spędzone z dziewczyną. Walka o złoty medal skończyła się zanim na dobre się zaczęła. Już w pierwszym skoku Beamon wylądował daleko poza zasięgiem aparatury pomiarowej. Zamieszanie było ogromne: sędziowie wyciągnęli miarę, przez kilkanaście minut sprawdzali, czy na pewno dobrze widzą, a gdy wreszcie uznali, że tak, na stadionie zawrzało. Wynik był niesamowity – 8,90 m! Poprzedni rekord świata, należący do Bostona i Iwana Ter-Owanesjana, był o 55 cm gorszy. Innym zawodnikom pozostała tylko walka o srebrny medal. Zdobył go Klaus Beer z NRD. Z Amerykaninem przegrał aż o 71 cm. W jednej chwili wszystko zgrało się doskonale: świetna forma i talent Beamona, doskonała próba, silny wiatr w plecy oraz korzyści wynikające z położenia stadionu w Meksyku, panujących tam warunków i rozrzedzonego powietrza. Jeden taki skok na miliony. Dla Beamona też. To był jego jedyny start na igrzyskach olimpijskich, a lekkoatletycznych mistrzostw świata wtedy jeszcze nie rozgrywano. To nie była więc legenda budowana przez lata, tak jak teraz robi to Michael Phelps; to była legenda stworzona błyskawicznie, na dobrą sprawę w ciągu kilkunastu sekund. Rekord Beamona przetrwał przez 23 lata. Długo polował na niego Carl Lewis, który zwyciężał w skoku w dal na czterech kolejnych igrzyskach, ale nie był w stanie poprawić wyniku rodaka. W historii lekkoatletyki dłuższy był tylko jeden skok – Mike Powell na mistrzostwach świata w 1991 roku pobił rekord świata o 5 cm. Teraz, w 2016 roku, 48 lat po wyczynie Beamona, skacze się znacznie bliżej. Przed igrzyskami w Rio liderem list światowych był Jarrion Lawson. Wynik – 8,58 m.
piątek, 05 sierpnia 2016
Gdyby reprezentacja Polski powtórzyła na igrzyskach w Rio osiągnięcia z ostatnich mistrzostw świata, to mielibyśmy powody do satysfakcji. Ale czy są na to szanse? Przed igrzyskami jesteśmy w dobrych nastrojach, bo w ostatnich latach nasi sportowcy osiągali wartościowe wyniki w ważnych i prestiżowych dla nas dyscyplinach. W trakcie olimpiady, czteroletniego okresu między igrzyskami, mieliśmy przecież medale siatkarzy i piłkarzy ręcznych, świetne występy kolarzy w mistrzostwach świata i wielkich tourach, zwycięstwa Agnieszki Radwańskiej, a nawet dobrą grę piłkarskiej reprezentacji, która ma duże znaczenie dla samopoczucia kibiców i oceny sportowego krajobrazu. Apetyty na dobre wyniki w Rio de Janeiro zaostrzyli nam zwłaszcza lekkoatleci, którzy rok temu świetnie wypadli na mistrzostwach świata, a w tym roku przywieźli worek medali z mistrzostw Europy. Bardziej miarodajne są wyniki z pierwszej z tych imprez. Mistrzostwa świata na rok przed igrzyskami zawsze są ważnym testem, to już ostatnia prosta do igrzysk, nie powinno więc być miejsca na eksperymenty i absencje, jakie często zdarzają się w roku poolimpijskim. Po występie w Amsterdamie wzrosły oczekiwania, ale liczba medali może być nieco myląca. Na podium ME stanęli też zawodnicy, którzy w Rio mogą mieć problemy ze znalezieniem się nawet na miejscach punktowanych. Ciesząc się ze złota Angeliki Cichockiej nie możemy przecież zapominać, że najlepsze biegaczki na 1500 m pochodzą spoza Europy. Szybciej od Polki biegało w tym roku aż czternaście zawodniczek. Mając trzech kulomiotów, każdego z zupełnie innej parafii, każdego ze sporymi aspiracjami, musimy pamiętać, że na listach światowych dominuje tercet reprezentantów Stanów Zjednoczonych. Medal będzie nieosiągalny dla Joanny Linkiewicz, która biega na 400 ppł, a już wąski finał byłby sukcesem trójskoczka Karola Hoffmana. Na występy lekkoatletów i tak będziemy patrzeć z wielkim zainteresowaniem – mamy wśród nich ośmiu aktualnych medalistów mistrzostwa świata. Żadna dyscyplina nie dała nam ostatnio tylu sukcesów, w żadnej nie mamy też tak pewnych kandydatów do złotych medali jak Anita Włodarczyk i Paweł Fajdek. A wysokie aspiracje mają też zawodnicy, którzy ostatnio nie stawali na podium. Kamila Lićwinko była czwarta w skoku wzwyż na ostatnich mistrzostwach świata. Przed nią uplasowały się dwie reprezentantki Rosji, których z wiadomych względów na igrzyskach nie będzie. Łącznie do Rio de Janeiro wysyłamy szesnastu aktualnych medalistów mistrzostw świata w konkurencjach olimpijskich. Poniżej ich lista. Gdyby udało się powtórzyć takie wyniki na igrzyskach, to z Brazylii wracalibyśmy z najlepszym olimpijskim dorobkiem od 20 lat. ZŁOTO:
SREBRO:
BRĄZ:
Reprezentanci Polski są medalistami w jeszcze dwóch olimpijskich konkurencjach. Mateusz Polaczyk od wielu lat utrzymuje się wśród najlepszych jedynek w kajakarstwie górskim, jest aktualnym wicemistrzem świata, a zagraniczni analitycy widzieli w nim pewniaka do medalu. Na igrzyska jednak nie pojedzie, bo przegrał wewnętrzną rywalizację z Maciejem Okręglakiem, którego największym osiągnięciem jest piąte miejsce na mistrzostwach Europy. Podobny los spotkał też kanadyjkarzy Piotra Kuletę i Marcina Grzybowskiego, którzy są brązowymi medalistami mistrzostw świata w wyścigu na 1000 metrów. W Rio de Janeiro wystartują jednak zwycięzcy krajowych kwalifikacji – Mateusz Kamiński i Michał Kudła. Jeśli w obu konkurencjach Polacy nie zdobędą medali, a wiele na to wskazuje, to czeka nas debata o zasadach wyłaniania reprezentacji na igrzyska. Do Rio pojadą też sportowcy, którzy na ostatnich mistrzostwach świata zdobywali medale w konkurencjach nieolimpijskich. Uwagę należy zwrócić przede wszystkim na pływaka Konrada Czerniaka, brązowego medalistę na 50 m delfinem, który w poprzednich latach stawał na podium także na innych dystansach. Konkurencję musiała też zmienić jeżdżąca na torze kolarskim Małgorzata Wojtyra. Wicemistrzyni świata w wyścigu punktowym wystartuje w omnium. Komentarza wymaga też status Radwańskiej, która ubiegły rok zakończyła jako zwyciężczyni turnieju Masters, który często jest nazywany nieoficjalnymi mistrzostwami świata. Tenis jest jednak dyscypliną specyficzną – w odróżnieniu od wielu dyscyplin nie ma w niej centralnej imprezy. W sezonie dominują cztery turnieje Wielkiego Szlema. Rozgrywany pod koniec roku Masters ma niższą rangę, więc trudno traktować Radwańską na równi z naszymi innymi mistrzami świata. Przegląd wyników ostatnich mistrzostw świata daje nam powody do optymizmu. Tym bardziej, że medali nie zdobywali na nich zawodnicy, który w Rio de Janeiro mogą sprawić miłe niespodzianki: kolarze różnych specjalności, wioślarze, czy choćby siatkarze plażowi, którzy byli blisko podium już w Londynie. Mogą, co nie znaczy, że je sprawią. Analiza relacji dorobku medalowego Polaków na „przedolimpijskich” mistrzostwach świata do wyników na igrzyskach może jednak trochę ostudzić nastroje. W 2004 roku wysłaliśmy do Aten piętnastu ówczesnych medalistów mistrzostw świata. Igrzyska zakończyliśmy z dziesięcioma medalami. Medale „obronili” Robert Korzeniowski (złoto w chodzie na 50 km) i Otylia Jędrzejczak (złoto na 200 m delfinem, srebro na 100 m delfinem), wioślarze Robert Sycz i Tomasz Kucharski zamienili srebro na złoto, a florecistka Sylwia Gruchała srebro na brąz. Cztety lata później różnica była jeszcze bardziej dotkliwa. Do Pekinu pojechało 22 medalistów mistrzostw świata, a na igrzyskach znów zdobyliśmy tylko dziesięć krążków. Złote medale potwierdzili gimnastyk Leszek Blanik i wioślarska czwórka podwójna, a sztangista Szymon Kołecki zamienił brąz na srebro (a ostatecznie, po dyskwalifikacji Ilji Iljina, na złoto). Reszta naszych medalistów z Pekinu wróciła z niczym. Przed igrzyskami w Londynie wyniki naszych reprezentantów były kiepskie. W konkurencjach olimpijskich na mistrzostwach świata zdobyliśmy zaledwie dziesięć medali. Tyle samo wywalczyliśmy na igrzyskach. Miejsca na podium obronili tylko zapaśnik Damian Janikowski (srebro na MŚ, brąz na IO), żeglarka Zofia Klepacka (srebro na MŚ, brąz na IO), sztangista Adrian Zieliński (brąz na MŚ, złoto na IO) oraz startująca w zmienionym składzie kobieca dwójka w kajakarskim wyścigu na 500 metrów. Teraz powinno być lepiej – liczymy na najlepsze igrzyska w XXI wieku. Jeśli nie uda się tego osiągnąć, będzie można mówić o sporym rozczarowaniu. Po wykluczeniu rosyjskich dopingowiczów rywalizacja w niektórych konkurencjach będzie słabsza, jednak nie ma powodów, by przesadnie szarżować z oczekiwaniami. Kibice i media często kreują rzeczywistość bez racjonalnych podstaw i żadnego umiaru, a później ostro rozliczają wszystkich, którzy śmieli nie spełnić ich wymagań. Nawet tych, którzy nie mieli na to żadnych szans. Zamiast tego lepiej ucieszyć się z niespodzianek, które często smakują lepiej niż sukcesy osiągane przez murowanych faworytów. Czekajmy na nie. Te igrzyska powinny być dla nas lepsze niż ostatnie, ale medalowych szaleństw się nie spodziewajmy. |
Archiwum
Zakładki:
Te lepsze teksty
Sport
Ciekawe
Gościnne występy
Kontakt
|